Z roku na rok w Radomiu widać coraz więcej rowerzystów dla których jeden sezon kończy się 31 grudnia a kolejny rozpoczyna 1 stycznia.
Zdjęcie z 2 stycznia, godzina 7.20, temperatura -5 st. C. Mimo, że Stary Ogród usytuowany jest poza głównymi skrótami rowerowymi to i tak o tej porze przejechało przez niego kilku rowerzystów.
Poniżej dwa teksty naszego kolegi Łukasz Zaborowskiego, które ukazał się 2 lat temu w tygodniku
7 Dni, a dotyczyły zimowej jazdy na rowerze. Artykuły polecam przede wszystkim tym którzy twierdzą, że jeżdżąc zimą na rowerze zmarzniemy na kość.
"Zimno?" 30 XII 2005
Dlaczego w zimie ludzie tak często pytają rowerzystów, czy nie jest im zimno? Czyżby dlatego, że sami tak strasznie marzną? Przecież jazda rowerem w zimie nie może równać się samotnej wyprawie na biegun bądź kąpieli w lodowatej wodzie w stylu morsów. A chyba tak jest w Polsce postrzegana.
Zakładamy, że jeździmy rowerem po mieście. Pokonujemy zatem niewielkie odległości, jazda trwa krótko. Jeździmy też z umiarkowaną prędkością. W takim wypadku – co do narażenia na mróz – jazda rowerem nie różni się zasadniczo od przemieszczania się pieszo. Człowiek idąc też może czasem zmarznąć. Nie jest to jednak powodem, dla którego ludzie powstrzymywaliby się od wychodzenia z domu w zimę. W takim razie przedstawianie tego argumentu przeciwko jeździe rowerem jest po prostu brakiem konsekwencji. Co więcej, z doświadczeń rowerzystów wynika coś całkiem przeciwnego. Jazda rowerem wiąże się z umiarkowanym wysiłkiem fizycznym, a zatem rozgrzewa. Już po kilku minutach jazdy dochodzimy zwykle do wniosku, że nie jest tak zimno, jak wydaje się na początku.
Zważmy też na to, jak wielu ludzi jeździ na nartach. Chętnie spędzają na stokach całe godziny, pędzą radośnie z prędkością 50km/h, nierzadko przy temperaturze –10oC. I wcale nie uważają, że jest za zimno! A potem ci sami ludzie stwierdzą, że dziesięć minut jazdy rowerem, z prędkością 15km/h, w temperaturze około zera stopni – to perspektywa koszmarna i jakież wielkie zagrożenia dla ich zdrowia… Jak widać nie mamy tu do czynienia z żadną rozsądną oceną, lecz z utartymi, bezpodstawnymi przesądami. Przecież w Danii czy Holandii ludzie nie są inni, klimat podobny – i tysiące osób, każdego wieku, płci i stanu, korzystają z rowerów przez cały rok.
Zresztą w Polsce nie tylko w zimie ludzie nie jeżdżą rowerami. Większość po prostu nigdy nie jeździ. Daleko nam jeszcze do Europy.
Zmieńmy to. Parakrakra – radomska Masa Krytyczna – niezależnie od tego, czy zapowiadana w prasie, czy nie, niezależnie od pory roku i pogody – pojawia się w każdy ostatni piątek miesiąca. Masowy przejazd rowerowy przez miasto. Po równe drogi i równe prawa dla rowerzystów. Piątek 30 grudnia, godzina 18, przy Fontannach. Może być zimno? Nie bądźmy lalusiami…
"Śliska jezdnia" 27 I 2006
Zima to piękna pora roku. Również dla rowerzystów. Po ubitym śniegu jeździ się całkiem dobrze. Opory są co prawda większe niż na asfalcie, ale za to śnieg wyrównuje wszelkie nierówności – i ułatwia na przykład wjazd na krawężnik. Miłośnicy zimowej jazdy doceniają także to wspaniałe skrzypienie pod oponami…
Trudniej poruszać się po powierzchniach oblodzonych. Ale i to jest możliwe, o ile przestrzega się pewnych zasad. Przede wszystkim należy zachowywać możliwie prosty tor jazdy. W zakręt wchodzić łagodnie i powoli. Lepiej też nie hamować na łuku – prędkość trzeba wytracić przed zakrętem.
Jeszcze gorsze od oblodzonych płaskich powierzchni są takież nierówności. Należy je pokonywać najeżdżając pod kątem zbliżonym do prostego. Niestety nie jest to możliwe, kiedy jedziemy wzdłuż kolein wyrobionych przez samochody. To jeszcze jeden powód, dla którego powinniśmy domagać się budowy oddzielnych dróg rowerowych.
Pierwszą zasadą w chwili, gdy tracimy przyczepność, jest – zachować spokój. Nerwowe, przypadkowe ruchy zwykle nie pomagają. Często z chwilowego poślizgu rower wychodzi sam. Wbrew bowiem temu, co sądzą liczni znawcy roweru, którzy nigdy go nie używają, nie jest on aż tak niestabilnym pojazdem. Zgodnie z zasadą zachowania pędu rower sam z siebie porusza się prosto i wcale się nie przechyla. Potwierdzeniem tego jest możliwość jazdy bez trzymania kierownicy – oczywiście jednak nie zalecana na lodzie.
Ogólnie lepszy jest nadmiar ostrożności niż jej niedostatek. Kiedy jedziemy powoli, nawet utrata równowagi nie musi skończyć się upadkiem, a ewentualny upadek nie będzie groźny. Jazda rowerem po mieście to nie jest pokaz sprawności. W sytuacji, kiedy czujemy się niepewnie, można podeprzeć się nogą – to nie wstyd, lecz przejaw rozsądku.
Ostatecznie zaś rower, w przeciwieństwie do samochodu, ma jedną wielką zaletę. Jeśli jest gołoledź albo nastały inne skrajnie niesprzyjające warunki – z roweru zawsze można zsiąść i zacząć go prowadzić.
Niestety użytkownik samochodu nie może wysiąść i prowadzić, choć często byłoby to wskazane. Warto zatem stosować się do jeszcze jednej zasady bezpieczeństwa: w miarę możliwości unikać jazdy wśród samochodów. Wcale nie dlatego, jakoby to rowerzysta stwarzał zagrożenie na drodze. Rowerem wszakże trudno kogoś zabić. Natomiast samochód na śliskiej nawierzchni jest jak karabin w ręku pomyleńca. Racja jest po naszej stronie, ale lepiej zejść z linii strzału…
/PAW/