AS rozjeżdża nas
Kilka dni temu nasz kolega miał nieprzyjemność spotkania „instruktora” nauki jazdy firmy AS >>>, który chciał nauczyć rowerzystę jak jeżdżą po mieście „prawdziwi” mężczyźni.
Sytuacja wyglądała następująco: znajomy włączył się do ruchu z chodnika na ul. Żeromskiego sprawdziwszy wcześniej czy ma taką możliwość. Po kilku chwilach na wysokości wjazdu do ZUS-u wyprzedził go biały Nissan Micra z dużą literą L na dachu i jednocześnie zaczął spychać do krawężnika. Kolega nim stracił równowagę zdążył zobaczyć, że „instruktor” robi to z rozmysłem wyrywając kierownicę kursantowi. Po podjechaniu do Micry, która zatrzymała się na sygnalizacji świetlnej, spytał skąd tak niebezpieczne zachowanie u _INSTRUKTORA_? W odpowiedzi usłyszał, że zajechał drogę kursantowi. Nawet jak tak było (kolega zapewniał, że to niemożliwe) to czy instruktor miał prawo zachowywać się w tak skrajnie nieodpowiedzialny sposób? Chcieliśmy się tego dowiedzieć od osoby która w szkole „nauki” jazdy AS odpowiada za instruktorów. Niestety mimo chęci załatwienia sprawy w sposób pokojowy i kilkukrotnych próbach kontaktu, mimo zostawienia w sekretariacie numeru telefonu nikt z nami nie chciał rozmawiać. Wstydzili się?
Kursant zapewne z tamtej lekcji wyniósł naukę: sprawiedliwość należy wymierzać szybko i na własną rękę. Najlepiej tak, żeby krew lała się strumieniami. Mimo wszystko pozostajemy w nadziei, że nie był to pojętny uczeń!