Jako Bractwo Rowerowe poczuliśmy się wezwany do odpowiedzi przez Panią Annę Jurek, autorkę artykułu „Opinia. Dlaczego warto mieć odblaski” (zobacz >>>). Znajdują się w nim niedomówienia, do których warto się odnieść. Stwierdzenie, że jesteśmy przeciwnikami używania odblasków, jest dużym uproszczeniem. Jesteśmy przeciw przerzucaniu odpowiedzialności ze sprawców na ofiary. Jesteśmy przeciw wybiórczej działalności policji, która skupia się na marginalnych przyczynach zdarzeń z udziałem rowerzystów. Jesteśmy
w końcu przeciwni udowadnianiu rowerzystom, że wyłącznie oni są odpowiedzialni za swoje bezpieczeństwo. Bractwo Rowerowe jest natomiast za egzekwowaniem przez policję posiadania wymaganego prawem oświetlenia rowerów.
Dane podawane przez nas, jak i te, na które powołuje się policja, nie mogą być rozbieżne, co sugeruje Pani w artykule. Statystyki przedstawione zarówno w raporcie „Zdarzenia drogowe
z udziałem rowerzystów w Radomiu w latach 2006-08” (zobacz >>>) jak i dwóch raportach ogólnopolskich wykonanych przez GDDKiA (2006–2008 i 2008-2011) (zobacz >>>, zobacz >>>) pochodzą z jednego źródła: policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji.
Okazuje się, że problemem nie jest to, że kierowcy nie widzą pieszych czy rowerzystów, ale to, że w ogóle na nich nie patrzą. Przykładem niech będzie notatka przesłana do mediów
w dniu 22.09.2012 w związku z potrąceniem na przejściu na ul. 1905 Roku: „Prawdopodobnie nie zauważył pieszego” – informuje policyjny dyżurny. Brzmi to jak usprawiedliwienie. Tymczasem kierujący ma obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, kiedy zbliża się do przejścia dla pieszych. Nie ma prawa – nie widzieć.
Potwierdzają to również inne przykłady. Jeżdżący po Polsce na rowerze Odblaskowy Anioł, mimo że wszędzie pojawia się ubrany w kamizelkę, został dwukrotnie potrącony. W 2009 roku na przejściu dla pieszych na ulicy Warszawskiej została potrącona kobieta przeprowadzająca dzieci przez jezdnię jako tzw. mikołaj.
Wzrok działa wybiórczo i skupia się na jaskrawych kolorach ignorując obiekty mniej rzucające się w oczy. W związku z tym jeśli w kamizelce jedzie co któryś rowerzysta, to de facto zwiększa on zagrożenie tych, którzy kamizelek nie mają. Ponadto jest jeszcze jeden zasadniczy problem, zauważany przez doświadczonych rowerzystów, jak również przez specjalistów od bezpieczeństwa ruchu. Rowerzysta wykonując manewr skrętu sygnalizuje go ręką. Jednak ręka jest słabo widoczna, kiedy wzrok przyciąga jaskrawa kamizelka. Jest to szczególnie niebezpieczne podczas skręcania w lewo.
Wartym zauważenia jest fakt, że kilkuletnia akcja rozdawania kamizelek prowadzona przez radomską policję jest mało skuteczna. Od ponad roku badamy natężenie ruchu rowerowego na terenie Radomia. Między innymi liczymy, jak dużo osób porusza się w kamizelkach. Okazuje się, że jest to 1,7% rowerzystów! Wystarczy wziąć udział w jednym z happeningów policyjnych, by przekonać się, co rowerzyści robią z otrzymanym gadżetem. Po zakończeniu przejazdu kolorowego peletonu zdejmują kamizelki i chowają je do plecaków, by na nie wracać w obciachowym stroju do domu (zobacz >>>). Uczmy się ze statystyk w blasku rozsądku!