2007-11-27
Na usprawnienie przejazdu rowerami przez ulicę Żółkiewskiego trzeba około 400 złotych i... dobrych chęci. Cykliści deklarują,
że mogą pomóc miastu zebrać pieniądze.
Na usprawnienie przejazdu rowerami przez ulicę Żółkiewskiego trzeba około 400 złotych i... dobrych chęci. Cykliści deklarują, że mogą pomóc miastu zebrać pieniądze.
Jak już informowaliśmy, rowerzyści proponowali niedawno, żeby przy okazji wymiany nawierzchni na odcinku ulicy Żółkiewskiego wykonać tam przejazd rowerowy na osiedle Michałów.
Bractwo Rowerowe złożyło już w tej sprawie jedno pismo do Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu, ale odpowiedź była odmowna. Przejazd nie został uwzględniony.
ZROBIĄ ZBIÓRKĘ?
- Remont ma polegać tylko na wymianie nawierzchni, więc nie można przy tej okazji zmieniać organizacji ruchu - tłumaczył Marek Czyż, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji.
- Jeżeli nie podczas tego remontu, to może zaraz po nim - zaproponował Sebastian Pawłowski, kanclerz Bractwa Rowerowego, i napisał kolejne pismo. Tym razem podparł się wyliczeniami, oszacowanymi na podstawie cennika jednej z radomskich firm drogowych. Wynika z nich, że wyznaczenie przejazdu na ulicy Żółkiewskiego pochłonie, bagatela, około 400 złotych.
- Być może dla miasta jest to zbyt duży koszt. Jeśli takiej kwoty nie ma w budżecie, to zrobimy publiczną zbiórkę pieniędzy i przekażemy je magistratowi na ten cel. A jeśli nawet to nie pomoże w przełamaniu oporu urzędników, to na wiosnę zorganizujemy chyba pikietę - zapowiedział Sebastian Pawłowski.
DROGA NA POLE
Jak podkreślają rowerzyści, celem ich podróży jest wielkie osiedle Michałów, a nie pola w dzielnicy Brzustówka. Obecnie jedyny przejazd przez ulicę Żółkiewskiego kończy się właśnie w polu. Miejscy planiści zapowiadają, że w przyszłości ten teren też zostanie zabudowany, ale nikt nie wie, za ile lat to nastąpi.
Zdaniem Sebastiana Pawłowskiego, obecny opór urzędników przed wyznaczeniem przejazdu jest dziwny w obliczu "polityki prorowerowej”, którą władze miasta podobno popierają.
- Miasto coraz bardziej się korkuje, więc latem wiele osób z pewnością przesiadłoby się na rowery, gdyby tylko mogły korzystać z odpowiedniej sieci dróg. W porównaniu na przykład z Warszawą zostajemy daleko w tyle. A przecież pan dyrektor Czyż też czasami jeździ na rowerze - mówi kanclerz Bractwa.
Źródło: Marek Ziółkowski, Echo Dnia