Od wielu lat torowiskiem przecinającym ulicę Mazowieckiego w Radomiu nie przejechał żaden pociąg. A tory wciąż wtopione są w nawierzchnię stwarzając duże niebezpieczeństwo. W ostatnich latach było tam kilkadziesiąt wypadków z udziałem rowerzystów.
Niebezpieczne tory na ulicy Mazowieckiego w Radomiu do likwidacji
Sprawa nieczynnych już torów na ulicy Tadeusza Mazowieckiego (wcześniej ulica Domagalskiego) ciągnie się od lat. Skąd się wzięły tory w tym miejscu? Kiedyś przy ulicy Domagalskiego działał zakład drzewny. Wagony załadowane belami drewna docierały z bocznicy kolejowej wprost do przedsiębiorstwa, blokując na chwilę komunikację na ulicy. Ale z czasem to samochody dowoziły drewno, bocznica była coraz mniej używana. Wreszcie zakład upadł, a tory pozostały.
- Tory z ulicy Mazowieckiego nie mają już połączenia z innymi nitkami kolejowymi, bo po stronie działki kolejowej łączność została przerwana. Podobnie jest na działce w dawnym zakładzie drzewnym. Tam też już nie ma przejazdu - wyjaśnia Sebastian Piątkowski, kanclerz Bractwa Rowerowego w Radomiu.
To właśnie Bractwo Rowerowe zwróciło uwagę na to, że istniejące tory w ulicy są nie tylko zbędne, ale wręcz niebezpieczne. W tym miejscu często dochodzi do wypadków rowerzystów. Przy padającym deszczu, gdy szyny są śliskie i mokre, jest niewielka szansa, by uniknąć bolesnego wypadku. Trzeba także wiedzieć, że tory przecinają ulicę pod ostrym kątem, a to sprawia, że koła roweru łatwiej wpadają w szczeliny z szynami powodując wywrotkę.
- W tym miejscu było kilkadziesiąt wypadków rowerzystów. Nie wszystkie kończą się bolesnymi stłuczeniami, bo do niektórych zdarzeń konieczny był przyjazd karetek pogotowia, bo obrażenia rowerzystów były poważne. Sam też miałem w tym miejscu wywrotkę, choć wiedziałem, jaka jest tam przeszkoda - dodaje Sebastian Pawłowski. - Ja tam miałem wypadek. Przednie koło roweru złapało szparę między szyną kolejową a betonem. Poleciałem jak złoto! Efekt - to rozwalone kolano i łokieć - informuje pan Artur, jeden z internautów.
„Bractwo Rowerowe” już dawno zgłosiło problem do Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Stowarzyszenie apeluje o likwidację torów.
W lipcu ubiegłego roku pismo „Bractwa” trafiło także do Naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Radomiu. Rowerzyści zwracają się o pomoc w rozwiązaniu problemu niebezpiecznego miejsca. Sprawa była też omawiana na jednej z sesji samorządu miasta, podczas interpelacji. Jednak do tej pory nie udało się usunąć niebezpiecznych torów.