System Radomskiego Roweru Miejskiego jest w stanie dramatycznym. W Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji wolą udawać, że wszystko jest w porządku.
Na problemy z awaryjnością rowerów miejskich Grzegorzowi Jandule, prezesowi Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, zwracałem uwagę jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu. Przekonywał, że interweniuje u operatora, firmy Nextbike Polska. Przed końcem października niewiele się zmieniło, ale po zimowej przerwie rowery wróciły wiosną na ulice Radomia w całkiem dobrym stanie. Do czasu.
Z dnia na dzień było coraz gorzej, a obecnie stan rowerów miejskich jest dramatyczny. Rowery nagminnie nie wypinają się z elektrozamków i tak samo często są problemy z ich zwrotem. Same rowery są w fatalnym stanie. Przed chwilą przeczytałem list od czytelnika, który opisuje sytuację, kiedy w czasie jazdy zepsuło się siodełko, a on sam się przewrócił. „Gdyby za mną jechał samochód, mógłbym nie mieć już możliwości pisać do Państwa” – pisze pan Piotr. Mnie zdarzyło się wypożyczyć rower, w którym nie działa hamulec, uszkodzone siodełka to codzienność, nie wspominam już o takich usterkach jak zepsute oświetlenie czy dzwonek.
O problemie alarmowało też Bractwo Rowerowe, które pisało wprost, że jeśli stan rowerów się nie poprawi, liczba wypożyczeń będzie spadała. I spada z miesiąca na miesiąc. W czerwcu była o jedną czwartą mniejsza niż w kwietniu i o ok. 30 proc. mniejsza niż w czerwcu 2017 roku.
Najbardziej skandaliczne jest w tej sprawie zachowanie władz Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, które od miesięcy udają, że wszystko jest w porządku. Robert Dębicki, dyrektor zarządzający MOSiR-u, twierdzi, że nie może naliczać kar, ale zapisy umowy z firmą Nextbike mówią zupełnie co innego. Nie potrafię przyjąć do wiadomości, że przy tak fatalnym stanie Radomskiego Roweru Miejskiego MOSiR nie naliczył nawet złotówki kary umownej. Tu jak najszybciej powinien interweniować prezydent i wyciągnąć wobec osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy konsekwencje. Przecież to my za to płacimy.
Dziś wygląda na to, że wyłącznie straż miejska dba o to, żeby rowery jako tako działały. Przez trzy miesiące strażnicy podjęli ponad 150 interwencji. Rozumiem, że w przypadku kradzieży i dewastacji interweniować trzeba, ale dlaczego to strażnicy mają się zajmować rowerami porzucanymi poza stacjami? Nextbike powinien płacić kary za każdy uszkodzony rower, za każdą uszkodzoną stację, za każdy rower, który powinien być w systemie, ale go nie ma. Mamy kuriozalną sytuację: Nextbike nie potrafi należycie zabezpieczyć rowerów, MOSiR nie nakłada kar, a dodatkowo tak naprawdę wszyscy płacimy za to, że strażnicy miejscy zajmują się poszukiwaniem porzuconych rowerów.
Umowa z Nextbike Polska obowiązuje do końca sezonu w 2019 roku. Jeśli MOSiR nie potrafi (a może nie chce) dbać o sprawność systemu, to chyba lepiej przygodę z rowerem miejskim w Radomiu zakończyć. Po co płacić za system, który nie działa?
Źródło: Gazeta Wyborcza Radom, Tomasz Dybalski