Mija dekada, odkąd w Radomiu istnieje Bractwo Rowerowe. Jego działacze życzą sobie, żeby za kolejne 10 lat mogli się rozwiązać, bo problemy rowerzystów będą rozwiązane. Tylko, czy to możliwe?
Miejsce, gdzie Bractwo Rowerowe świętowało wczoraj swoje dziesiąte urodziny, doskonale pokazuje pracę jego członków. Mamy oto kawałek drogi dla rowerów, która połączyła przejazd rowerowy na Dowkontta, obok kina Helios, z ul. Broni. Droga rowerowa jest z asfaltu. Asfalt na ścieżkach jest u nas od dłuższego czasu standardem, ale Bractwu zeszło kilka lat, żeby przekonać do tego urzędników.
Pierwsza w Radomiu droga rowerowa przy ul. Chrobrego nie spełniała żadnych standardów. Kończyła się przed skrzyżowaniami, była z kostki (bo kostkę da się łatwiej rozebrać w przypadku awarii). To już na szczęście przeszłość.
Kilkadziesiąt metrów łącznika było potrzebne do tego, żeby bez konieczności schodzenia z roweru i jazdy po szerokich pasach Grzecznarowskiego i Dowkontta dojechać rowerem do śródmieścia. I o te mniej więcej 30 metrów rowerzyści prosili kilka lat.
Dziesięć lat temu nie mieliśmy nic. Ani infrastruktury ani jakiejkolwiek przychylności władz miasta czy Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Dziś po stronie: "mamy" członkowie BR mogą sobie zapisać: asfalt na drogach rowerowych, najlepszą ścieżkę w kraju, dopuszczony ruch pod prąd na ulicach jednokierunkowych, kontrapasy, śluzę rowerową, przejazdy przez skrzyżowania tylko dla rowerów.
To wszystko powstawało przez kilka ostatnich lat. Zmieniało się podejście MZDiK i władz miasta, głównie wiceprezydenta Igora Marszałkiewicza.
Ale z drugiej strony mamy też urywające się drogi rowerowe na al. Grzecznarowskiego i Kozienickiej, z których nie da się zgodnie z przepisami zjechać.
Bractwo działa też na rzecz pieszych. Dzięki ich zaangażowaniu mamy dziś światła na Słowackiego przy wiadukcie i Limanowskiego przy stacji krwiodawstwa, w przyszłym roku mają powstać kolejne. Ale zniknęły dwie zebry na Struga przy Galerii Słonecznej.
Przez 10 lat zaszła rowerowa rewolucja. Rower stał się modny, jeździ na nim coraz więcej radomian. To głównie zasługa aktywistów z Bractwa. Początek działalności BR to była walka o cokolwiek. Teraz w większości przypadków rola bractwa to zadbanie o to, żeby rowerowa infrastruktura była dopracowana w szczegółach. 10 lat temu niemożliwe wydawało się namówienie kogoś do budowy drogi dla rowerów. Dziś trzeba "tylko" dopilnować, żeby były z niej łatwe zjazdy.
Pewnie przez kolejne 10 lat namawianie urzędników do rowerowych zmian będzie zdecydowanie łatwiejsze. I tego członkom Bractwa życzy "Gazeta Wyborcza".
Źródło: Tomasz Dybalski, Gazeta Wyborcza Radom