List otwarty do prezydenta Andrzeja Kosztowniaka w odpowiedzi na pomysł likwidacji przejścia na ulicy Słowackiego.
Panie Prezydencie,
Według Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji zdarzenia, do których dochodziło na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu ulic Słowackiego i Nowogrodzkiej, miały miejsce z winy kierowców. Zatem co najmniej dziwnym wydaje się pomysł karania pieszych za brawurę kierowców. Likwidacja przejścia nie poprawi sytuacji pieszych, a wręcz ją pogorszy. Według Prawa o Ruchu Drogowym nadal będą mogli pokonywać jezdnię w tamtym miejscu:
Art. 13. 2. Przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych jest dozwolone, gdy odległość od przejścia przekracza 100 m. Jeżeli jednak skrzyżowanie znajduje się
w odległości mniejszej niż 100 m od wyznaczonego przejścia, przechodzenie jest dozwolone również na tym skrzyżowaniu.
Nawet ustawienie barierek niewiele pomoże, ponieważ nie można ich zamontować na wjazdach bramowych. Przykład likwidacji przejścia, w efekcie którego miało wzrosnąć bezpieczeństwo pieszych, mamy na skrzyżowaniu ulic 25 Czerwca i Skłodowskiej. Przejścia nie ma, kolejne jest 'tylko' 130 metrów dalej, są barierki, a mimo to nadal dochodzi do potrąceń. Zmieniła się jedynie wina - z kierowcy na pieszego. Tylko czy o to chodziło?
Jako argument za likwidacją przejścia stawia się mityczne już blokowanie ruchu. Jednak na tym odcinku ulicy Słowackiego i tak występuje permanentny korek. Zatem budowa wzbudzanej sygnalizacji nie może pogorszyć płynności jazdy. Nawet gdyby tak miało się stać, to dlaczego możemy zlikwidować ruch pieszych, a nie możemy chwilowo spowolnić ruchu samochodów? W czym ważniejszy jest ruch pojazdów, żeby traktować go priorytetowo? Tego typu podejście było 'modne' w latach 70 na Zachodzie. Europa się z tego wycofuje - przejścia podziemne są likwidowane, a naziemne ponownie wymalowywane, tworzone są atrakcyjne skróty dla pieszych. Miasta stają się przyjazne dla ludzi. Mamy niepowtarzalną okazję skorzystać z efektu zapóźnienia i nie powielać bardzo drogich - jak się okazało w perspektywie czasu - eksperymentów urbanistycznych.
Niestety w naszym mieście likwidowane są kolejne przejścia, po deptaku jeżdżą samochody, na ulicy Kilińskiego auta zastawiają chodnik, plac Jagielloński stał się wielkim parkingiem,
a na ulicę Winczewskich nie mogą wjeżdżać autobusy linii 11, ponieważ jezdnię blokują parkujące samochody klientów targu.
Może już czas powiedzieć DOŚĆ?! W naszym mieście żyją nie tylko użytkownicy samochodów...
Sebastian Pawłowski
mgr inż. transportu
specjalność organizacja i technika transportu miejskiego