Szast prast na ulicy Kozienickiej
Wychodząc naprzeciw Miejskiemu Zarządowi Dróg i Komunikacji, który nie przewidział zjazdu z drogi rowerowej w ulicę Kozienicką uruchomiliśmy tam punkt teleportacyjny. Dzięki niemu bez problemu i przede wszystkim zgodnie z przepisami dostaniemy się na drugą stronę ulicy. Zapraszamy do korzystania!
W piątek cykliści z radomskiego Bractwa Rowerowego przybyli na niedawno przebudowaną ulicę Kozienicką, żeby pokazać, jak można dostać się na wybudowaną dla nich drogę rowerową. Odsłonili też stworzony przez siebie znak, który odzwierciedla pomysłowość drogowców.
Rowerzyści po raz kolejny podkreślają, że są bardzo zadowoleni z nowych tras w mieście. Jednak oczekują, żeby w końcu były one projektowane i budowane z głową. Z konsultacjami przygotowywanych projektów wciąż jest problem, tymczasem – jak przekonują cykliści - mogłyby one spore zmienić.
ZAPOMNIELI O WJAZDACH
Ścieżka rowerowa zaczyna się w okolicy skrzyżowania z ulicą Potkańskiego i przebiega tylko po jednej stronie ulicy Kozienickiej. Kończy się na... chodniku, przed rondem Księdza Popiełuszki (od lat zwanym potocznie Kozienickim).
- Zgodnie z przepisami, mamy obowiązek korzystać z drogi rowerowej, tymczasem jak dostać się na nią, skoro urywa się nagle na chodniku, bo nie wytyczono żadnego wjazdu? Jak też bezpiecznie włączyć się do ruchu innych pojazdów, jadąc od strony Kozienic w kierunku miasta – pyta Sebastian Pawłowski, kanclerz Bractwa Rowerowego w Radomiu.
Zjeżdżając z ronda, należy zejść z jednośladu i następnie przeprowadzić go przez najbliższe przejście dla pieszych na drugą stronę jezdni.– W innym przypadku rowerzysta naraża się na słony mandat – dodaje Pawłowski.
Przypomnijmy, że identyczna sytuacja ma miejsce na remontowanym odcinku ulicy Kelles-Krauza, o czym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu.
PUNKT TELEPORTACYJNY
Przedstawiciele Bractwa Rowerowego, którzy od lat upominają się o bezpieczne i logicznie zaprojektowane ścieżki, tym razem zareagowali na opisywane niedociągnięcia w dość nietypowy sposób. Po wyjaśnieniu problemu, odsłonili nowatorski znak.
- Informuje on rowerzystów o punkcie teleportacyjnym. Patrząc na poczynania naszych drogowców, być może w ten sposób oznakują urywające się nagle trasy dla cyklistów, zamiast budować połączenia z jezdnią – mówi z ironią Łukasz Zaborowski z Bractwa Rowerowego.
Miejscy drogowcy nie zamierzają stosować takiego rozwiązania. Tłumaczą, że niektóre z niedawno oddanych tras rowerowych będą przebiegać dalej. Cykliści muszą uzbroić się w cierpliwość, bo powstaną one dopiero podczas remontów kolejnych odcinków ulic.
KOMENTARZ DZIENNIKARZA ECHA DNIA
Wciąż to samo...
Rowerzyści chcieliby korzystać z nowych tras, jednak zwyczajnie nie mogą, bo ktoś zapomniał o tym, żeby wybudować na nich wjazdy z jezdni. Po raz kolejny nasuwa się pytanie, kto zatwierdza projekty nowych inwestycji? Może drogowcy nie zrobią dojazdu do którejś z nowych ulic, w końcu cykliści mogą sobie jakoś tam poradzić, to kierowcy także nie powinni mieć z tym problemu. W ostateczności można podchwycić ciekawy pomysł rowerzystów i ustawić zaproponowany przez nich znak.
Źródło: Marcin Walasik, Echo Dnia