Radomianin w rowerowym ultramaratonie
Tysiąc kilometrów zmagań z szosą, rowerem i samym sobą - w sobotę rano rusza ultramaraton. Wśród amatorów ekstremalnej jazdy na dwóch kółkach będzie także radomianin Krzysztof Szymiec.
Krzysztof Szymiec jest studentem Politechniki Radomskiej. Obronił licencjat z matematyki, szykuje się do kolejnej obrony, tym razem na pedagogice. Ale jego prawdziwą pasją są góry i rower. Choć, jak zaznacza, na rowerze "tak na poważnie" jeździ dopiero od kilku lat. W sobotę o godz. 8 wyruszy razem z 50 innymi rowerzystami ze Świnoujścia. Zawodnicy będą mieli do pokonania ponad tysiąc kilometrów, meta dopiero na drugim końcu Polski - w Ustrzykach Górnych. A na przejechanie tego dystansu będzie tylko 72 godziny. Rowerzyści oczywiście będą po drodze odpoczywać i spać, ale jak najmniej, bo każda minuta snu to strata do rywali.
Krzysztof w maratonie weźmie udział po raz pierwszy. Jedzie, bo lubi ekstremalne wyzwania, chce także promować Radom. Zadanie będzie trudniejsze, bo Szymiec pojedzie nie na rowerze szosowym, ale górskim.
- Zmieniłem tylko opony na węższe - mówi Krzysztof. Przyznaje, że rower pożyczył od mamy. - Bo jest trochę lepszy od mojego - śmieje się.
Za cel postawił sobie dojechanie do Iłży, czyli pokonanie około 670 kilometrów. - Trzeba mierzyć siły na zamiary, ale jeśli sam sobie sprawię niespodziankę i okaże się, że mam na tyle siły, aby pojechać dalej, to oczywiście to zrobię. Wszystko okaże się w praniu - mówi Szymiec.
Do startu Szymiec przygotowuje się od kilku miesięcy, przemierzając na rowerze Mazowsze i Śląsk. Podczas jednego treningu pokonuje od 50 do 140 kilometrów. W sumie przejechał już około 2 tys. kilometrów. Czy to wystarczy, żeby pokonać prawie 700 kilometrów w kilkadziesiąt godzin? - Myślę, że tak. Szacuję, że w Bydgoszczy, gdzie jest duży punkt kontrolny, będę koło godz. 22-24, później dwie, trzy godziny odpoczynku i snu. O ile uda się zasnąć, bo czasami ze zmęczenia jest o to trudno, to później znowu w drogę - mówi Krzysztof. W Iłży planuje być w niedzielę rano. Czy zdecyduje się jechać dalej? Trzymamy kciuki.
Krzysztof w maratonie weźmie udział po raz pierwszy. Jedzie, bo lubi ekstremalne wyzwania, chce także promować Radom. Zadanie będzie trudniejsze, bo Szymiec pojedzie nie na rowerze szosowym, ale górskim.
Za cel postawił sobie dojechanie do Iłży, czyli pokonanie około 670 kilometrów. - Trzeba mierzyć siły na zamiary, ale jeśli sam sobie sprawię niespodziankę i okaże się, że mam na tyle siły, aby pojechać dalej, to oczywiście to zrobię. Wszystko okaże się w praniu - mówi Szymiec.
Do startu Szymiec przygotowuje się od kilku miesięcy, przemierzając na rowerze Mazowsze i Śląsk. Podczas jednego treningu pokonuje od 50 do 140 kilometrów. W sumie przejechał już około 2 tys. kilometrów. Czy to wystarczy, żeby pokonać prawie 700 kilometrów w kilkadziesiąt godzin? - Myślę, że tak. Szacuję, że w Bydgoszczy, gdzie jest duży punkt kontrolny, będę koło godz. 22-24, później dwie, trzy godziny odpoczynku i snu. O ile uda się zasnąć, bo czasami ze zmęczenia jest o to trudno, to później znowu w drogę - mówi Krzysztof. W Iłży planuje być w niedzielę rano. Czy zdecyduje się jechać dalej? Trzymamy kciuki.
Źródło: Agnieszka Kępka, Gazeta Wyborcza