2008-04-10
Łukasz Zaborowski promował w piątek swoją książkę "Radom-Jerozolima. Pielgrzymka Bractwa Rowerowego" w Miejskiej Bibliotece Publicznej.
Na spotkanie ze znanym w Radomiu pasjonatem roweru przyszło wielu słuchaczy. Nic dziwnego, rowerowa pielgrzymka radomian do Jerozolimy, odbyta latem 2006 roku i szeroko opisana wówczas w mediach, do dziś budzi zainteresowanie. Zwłaszcza tych, którzy rowerem dotrą najwyżej nad radomski zalew. Jako prelegent Łukasz przygotował się do występu bardzo starannie. Swoją opowieść ilustrował „multimedialnie", przypominając, gdzie potrzeba, cytaty z Pisma Świętego. Najpierw przedstawił członków wyprawy. - To Piotr Jaśkiewicz, Marek Korzeński. Tomek Zaborowski, mój brat i ja - mówił Łukasz.
A potem rozpoczął wraz ze słuchaczami swą podróż.
FASCYNUJĄCA AZJA
Zaczął od Polski, by zaraz „przejechać" na ekranie przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Syrię, Jordanię aż do Izraela i miasta Jerozolima. To znaczy 4 tysiące kilometrów. Pokazywanym fotografiom towarzyszyła barwna relacja, okraszona dowcipnymi sformułowaniami.
Najbardziej fascynowały wydarzenia rozgrywające się już w Azji.
- Jedziemy w stronę mostu na Bosforze - opowiadał pan Łukasz. - Nie ma gdzie spać. Za potężnymi murami widać ukryte pałace, z rzadka widoczne przez monumentalne bramy. Śpimy przy opuszczonym meczeciku. Miejsce byłoby niezłe, ale za płotem przez całą noc ujadał pies.
- Do Azji wiedzie ogromny most wiszący, ponad kilometr długości. Na nim autostrada. Jest chodnik dla pieszych, ale zamknięty. Przy ostatnim wjeździe stoi policja. Obserwujemy ich z pobliskiego wzniesienia. Jedząc śniadanie głowimy się, jak przejechać. Minąć ich szybko? Może kiedy będą zajęci po zatrzymaniu kogoś innego? A jak nas dogonią i cofną? Ryzyko jest duże. Ale. udało się nam przejechać! -uspokoił słuchaczy. - Jak? A to już trzeba zajrzeć do książki.
Uczestnicy spotkania odetchnęli z ulgą, kiedy rowerzyści dojechali już na miejsce. Ale także z żalem, że ta niesamowita przygoda już się zakończyła.
TO BYŁA PIELGRZYMKA
-To nie była ani przygoda, ani zwykła podróż. To była pielgrzymka. Uradowałem się, gdy mi powiedziano: „Pójdziemy do domu Pańskiego! Już stoją nasze nogi w twych bramach, o Jeruzalem" -zacytował słowa psalmu. - I my przyszliśmy w ten sposób do domu Pańskiego. Do Jerozolimy.
Pytań było mnóstwo. Jak długo przygotowywali się do wyprawy? Jak było z częściami do rowerów? Czy dopisało zdrowie? Czy planują następną taką wyprawę?
- Zdrowie było wspaniałe, jeździmy przecież wszyscy stale na rowerze. Z częściami były kłopoty, ale w Polsce. A kolejna wyprawa? Nie wiem. Wszystko przed nami. Teraz myślę, że czas założyć rodzinę i zażyć trochę stabilizacji - odpowiadał Łukasz.
Źródło: Echo Dnia, Barbara Koś