III "Jazda z miasta!" Radom - Skansen Kolejki Wąskotorowej w Pionkach - film, zdjęcia, opis
Rowerowa salsa
Trzecia „Jazda z miasta!” za nami. Uczestnicy wycieczki jeździli nie tylko rowerami ale też drezyną, a mogli nauczyć się również kilku kroków salsy
9:30. Na Rynek przyjeżdżają pierwsi rowerzyści. W pobliskich sklepach robią ostatnie zakupy – kupują przede wszystkim napoje, bo zapowiada się upał.
9:55. Pokaźny tłum zebrał się już na miejscu zbiórki. Pierwsze zdjęcia robi nasz fotoreporter. Sensację wzbudza 30-letni mężczyzna, który na specjalnym dyszlu zamontowanym przy swoim rowerze holuje kilkuletniego syna na rowerku. Furorę robi także roczna Kalina. Jej tata, Sebastian Pawłowski, będzie wiózł dziewczynkę w specjalnym foteliku przymocowanym z tyłu bicykla. Na Rynek przyjeżdżają policjanci, którzy będą nas eskortować do granicy miasta.
10:16, 0,5 km. Jedziemy. Peleton złożony z około dwustu rowerzystów rozciąga się na ponad kilometr. Kierowcy samochodów muszą czekać na skrzyżowaniach, aż przejedziemy. – To jest najfajniejsze. Samochody stoją, rowery jadą – śmieją się niektórzy
10:28, 4 km. Wjeżdżamy do lasu. Najpierw szeroką drogą, która po chwili zamieni się w wąską ścieżkę. Ze ścieżki wjeżdżamy na piaszczysty dukt, niektórzy mają problemy z jego pokonaniem.
10:40, 7 km. Przeprawa przez Pacynkę. Rowerzyści przenoszą rowery nad wodą, skacząc jednocześnie po wystających z niej kamieniach. Ci, którzy byli na pierwszej naszej wycieczce, mają już doświadczenie. Wtedy przekraczaliśmy potok w tym samym miejscu. Niektórzy po prostu przechodzą z rowerami przez rzekę w najszerszym miejscu. – Mam sandały, zaraz wyschną – uśmiecha się jeden z uczestników wyprawy. 17-letni Mariusz przejeżdża przez wodę. W jego ślad podąża kilka osób.
10:50, 10 km. Pierwszy postój. Paweł Matracki z Rodexu tłumaczy, że za nami ¼ trasy. – Najłatwiejsza – dodaje. Okazuje się, że peleton podzielił się na dwie grupy. Pierwsza wyprzedza nas o jakieś dwa kilometry. Sebastian Pawłowski z plecaka wyjmuje butelkę ze smoczkiem. Kalince chce się pić.
11:15, 17 km. Niektórzy zjeżdżają na chwilkę ze szlaku, żeby przejechać wzdłuż brzegu zalewu w Siczkach. Za chwilę wjeżdżamy na Mysie Górki. Kilka osób ma problemy z podjazdem – zsiadają z bicykli i wprowadzają je na górę. Nieliczni, którzy nie uwierzyli we własne siły, omijają wzniesienia zielonym szlakiem. W tym samym czasie reszta zjeżdża już w dół, osiągając naprawdę duże prędkości.
11:23, 19 km. Po zjeździe z Mysich Górek drugi postój. Na dworze upał, żar leje się z nieba. Rowerzyści błyskawicznie łapią za butelki i bidony. Pan Paweł zaspał i nie zdążył zjeść śniadania. Teraz nadrabia kanapkami. Połowa dystansu za nami.
11:58, 26 km. Jedziemy bardzo wąską ścieżką na skraju lasu. W ręce kłują krzaki jeżyn, w nogi parzą pokrzywy. Jednak nikomu to nie przeszkadza. – Słyszałam, że pokrzywy są zdrowe – uśmiecha się pani Alicja.
12:40, 35 km. Ostatni postój w Sokołach. Utarg w miejscowym sklepie będzie naprawdę wysoki. Na półkach zaczyna brakować napojów, z lodówek znikają lody. Przed nami ostatni już odcinek trasy, wprost do Skansenu Leśnej Kolejki Wąskotorowej w Pionkach. Kilka osób postanawia, że na miejsce dojadą drogą, przez centrum Pionek.
13:20, 39 km. Jesteśmy w skansenie. Ze stolików błyskawicznie znikają kiełbaski i woda, ufundowane przez naszych sponsorów. Co chwilę po torach przejeżdża drezyna. Uciechę z jazdy „kiwajką” mają nie tylko dzieci, ale i dorośli.
13:40. Na uczestników „Jazdy z miasta!” czeka niespodzianka. Nauka salsy prowadzona przez Marcina Kołczyńskiego z Fitness Parku. Decyduje się na nią kilka pań. W rytm muzyki podryguje mała Kalina. Brakuje chętnych panów. Okazało się, że nie taka salsa trudna, jak ją malują. – Gdybyście zamiast wody dawali piwo, to wszyscy poszliby w tany – żartuje pan Krzysztof.
14:30. Losowanie nagród. Nasi sponsorzy ufundowali ich kilkadziesiąt. Są bidony, koszulki, plecaki, radia, piłki, torebki. Losujący, dwuipółletni Albert, także otrzymuje prezent – dziecięce rowerowe spodenki. Ufundował je jeden z naszych czytelników, który w nagrodę dostał mini-radio na baterie, idealne na rowerowe wycieczki.
14:50. Na niebie pojawiają się chmury, słychać pierwszy grzmot. Ktoś mówi, że nad Radomiem szaleje burza. Koniec naszego pikniku jest dosłownie i w przenośni błyskawiczny. Niektórzy szybko wsiadają na rowery i pędzą na stację, bo za 5 min. będzie pociąg do Radomia. Część jedzie wolniej, pojadą pospiesznym za nieco ponad godzinę. Pozostali, kiedy zaczyna padać, chowają się w budynku skansenu. Ale są i tacy, którym pogoda nie straszna i na dwóch kółkach wracają do Radomia. Po drodze niektórzy chronią się przed deszczem na stacji benzynowej. Kiedy docierają do miasta, po burzy nie ma już ani śladu. Wita ich bezchmurne niebo.
Czwarta „Jazda z miasta!” już 12 sierpnia. Pojedziemy do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. W CRP tradycyjnie będzie ognisko, zwiedzimy też wystawy.
Do zobaczenia w sierpniu!
Organizatorami „Jazdy z miasta!” są: Bezpłatny tygodnik „7 Dni”, Salon Rowerowy Rodex i Bractwo Rowerowe.
Za gościnność i przygotowanie ogniska dziękujemy panu Pawłowi Szwedowi ze Skansenu Kolejki Wąskotorowej w Pionkach.
Fragment mapki Puszczy Kozienickiej udostępniła nam firma DTP System z Kozienic. Nagrody ufundowali: Rodex, Klub Strefa G2, Fitness Park Radom, Gatorade oraz restauracja Da Vinci.
Posiłek po wycieczce był możliwy dzięki: firmie Rodex, Fitness Parkowi, marketowi Selgros i delikatesom Szagar.
Źródło: Tomasz Dybalski, tygodnik "7 Dni”
Zdjęcia również na:
http://picasaweb.google.pl/AOPA85/Jazdaaaa