2007-07-03
Na dwóch kółkach do Przejazdu
Kiedy ruszaliśmy z „Jazdą z miasta!”, nikt nie przypuszczał, że akcja przyciągnie tak wielu rowerzystów.
Do pierwszej edycji zgłosiło się ponad 330 osób, pojechało prawie 270. W następnej imprezie chęć udziału wyraziło prawie 400, pojechało ponad 300. Z wieloma osobami spotkaliśmy się już drugi raz.
Kolejna edycja „Jazdy z miasta!” odbyła się w niedzielę, 24 czerwca. Dość łatwą trasą, bez stromych podjazdów i przepraw przez rzeczkę, dotarliśmy do leśniczówki w Przejeździe. Tym razem na miejsce zbiórki wybraliśmy stary młyn przy Pacynce. Rowerzyści musieli dostać się tam samodzielnie. Na tych, którzy w stronę młyna jechali po raz pierwszy, czekali z pomocą członkowie Bractwa Rowerowego.
Slalom między kałużami
Już na początku trasy trafiliśmy na piaszczystą ścieżkę. Niektórzy musieli zejść z rowerów, aby pokonać ten kawałek. Ale tuż po wjeździe do lasu problemy się skończyły. Tym razem nie było przepraw przez rzeczkę i brodzenia w błocie. Największym problemem dla niektórych, zwłaszcza jadących rowerami bez błotników, okazały się kałuże – przez małe przejeżdżali prawie wszyscy, ale pomiędzy dużymi i głębszymi musieli lawirować. W pewnym momencie zrobił się prawdziwy slalom gigant.
Złapaliśmy tylko jedną gumę
Momentami wyjeżdżaliśmy z lasu i jechaliśmy szutrowymi drogami. Były również krótkie odcinki asfaltowe. Kierowcy samochodów, którzy chcieli tamtędy jechać w tym samym czasie, co my, musieli czekać. Ponad trzystuosobowy peleton robił na nich nie lada wrażenie! Uczestnicy „Jazdy z miasta!” należycie przygotowali się do długiej wyprawy. Trafiła się tylko jedna „guma”. Ale dętkę błyskawicznie wymieniono i kilkunastoletni cyklista mógł jechać dalej na sprawnym już rowerze.
Chcą trudniej!
Zdaniem niektórych nasza druga wycieczka była za krótka lub za łatwa. – Byłam pewna, że pokonanie trasy może zająć nawet cztery godziny. Tymczasem pokonaliśmy ją w niecałe trzy. Chętnie pojechałabym gdzieś dalej – powiedziała nam pani Iwona, która na wycieczkę wybrała się z mężem. – Planując trasę, musiałem wziąć pod uwagę, że będą z nami amatorzy, którzy rzadko jeżdżą na rowerach – kontrargumentował Paweł Matracki z Rodexu. – Trzeba też pamiętać, że dojazd do Przejazdu stanowił dla uczestników połowę trasy, a musieli przecież jeszcze wrócić do Radomia.
Nie koniec przyjemności
Niespodzianki czekały na rowerzystów na leśnym parkingu w Przejeździe. Oprócz losowania nagród ufundowanych przez: firmę Rodex, klub Strefa G2 oraz Fitness Park Radom, konkursy z upominkami przygotowało również Nadleśnictwo Kozienice. Prezenty wręczyła pani Lidia Zaczyńska, która opowiedziała nam o Puszczy, a szczęśliwcami okazały się najmłodsza (7 lat) i najstarsza (64 lata) uczestniczki „Jazdy z miasta!”. – Cieszę się z nagrody, ale bardziej z tego, że w tym wieku mam jeszcze dobrą kondycję i nic mi nie dolega – mówiła z uśmiechem najstarsza rowerzystka.
Na drugiej wycieczce pedałowało również dużo dzieci. Pan Krzysztof, gdy przeczytał w „7 Dniach”, że trasa wycieczki będzie łatwa, postanowił zabrać dziewięcioletnią córkę. Po przejechaniu 30 kilometrów cykliści z apetytem pałaszowali upieczone nad ogniskiem kiełbaski. Do naszej naczelnej, Irminy Opałki-Piwowar, serwującej poczęstunek, ustawiła się imponująca kolejka. Zjedliśmy 80 kilogramów kiełbasy, 50 bochenków chleba, wypiliśmy 340 butelek wody. Po takim posiłku część rowerzystów postanowiła wrócić do domu pociągiem.
Kolejna „Jazda z miasta!” już 22 lipca. Tym razem wybierzemy się do skansenu Leśnej Kolejki Wąskotorowej w Pionkach, gdzie będą czekały nie tylko nagrody i ognisko, ale niepowtarzalna okazja przejażdżki kolejką wąskotorową albo drezyną kiwajką. Do zobaczenia!
Organizatorami „Jazdy z miasta!” są: Bezpłatny tygodnik „7 Dni”, Salon Rowerowy Rodex i Bractwo Rowerowe.
Za gościnność, przygotowanie ogniska i ufundowanie upominków dziękujemy Nadleśnictwu Kozienice.
Fragment mapki Puszczy Kozienickiej udostępniła nam firma DTP System z Kozienic.
Nagrody ufundowali: Rodex, Klub Strefa G2 oraz Fitness Park Radom.
Posiłek po wycieczce był możliwy dzięki: firmie Rodex, Fitness Parkowi, marketowi Real, Elmasowi i delikatesom Szagar.
Żródło: Tygodnik 7 dni, Tomasz Dybalski