English Fran�ais Deutsch Espanol Italiano Russkij


ZAMIAST 1000 SŁÓW



ZŁOTE MYŚLI oraz OBIETNICE RADOMSKICH URZĘDNIKÓW

"...Ustalono, że gminy zinwentaryzują znajdujące się na ich terenach fragmenty ścieżek, przejrzą mapy i we wrześniu [2004] wspólnie wytyczą trasy. Wiceprezydent Nita ma nadzieję, że do tego czasu uda się oddać do użytku trasę rowerową ze skansenu wzdłuż Mlecznej do Lasu Kapturskiego..."
Źródło: Gazeta Wyborcza 6 VII 2004

DROGI ROWEROWE W RADOMIU






Aktualności

2007-05-16
[Film] I Jazda z miasta, Radom - Jedlnia-Letnisko

No to jazda z miasta!

Pierwsza „Jazda z miasta!” za nami. Frekwencja mile zaskoczyła - na rowerową wycieczkę, która odbyła się w niedzielę, 13 maja, pojechało prawie 300 osób. Rowerzystom dopisywał nie tylko dobry humor, ale i apetyt – zjedli ponad 60 kg kiełbasy i 25 bochenków chleba. Wypili około 200 litrów wody

Policji zadeklarowaliśmy wstępnie, że w pikniku weźmie udział najwyżej 150 uczestników. Przez ostatni tydzień jednak od liczących w redakcji kupony padały coraz wyższe liczby: 180, 200, 250! W piątek naczelna zaskoczyła wszystkich – 330 osób. Ostatecznie w niedzielę z Rynku wyjechało około 250 osób, kilkanaście dołączyło po drodze. Kiedy, jadąc na początku peletonu, mijałem dawny dworzec linii podmiejskich, widziałem ostatnich, którzy skręcali dopiero z ul. Reja w Mireckiego. To ponad 500 metrów!

Niech żałują…

Ci, którzy tej niedzieli zdecydowali się pozostać w mieście. Wyjechać postanowili rowerzyści zawodowcy, uczniowie, studenci, emeryci i całe rodziny. Najmłodszy uczestnik wyprawy do Puszczy Kozienickiej miał dwa i pół roku. Jechał na krzesełku zamontowanym przy rowerze taty. Ale już kilkuletnie: Iga i Weronika wytrwale pedałowały i samodzielnie przejechały całą trasę na swoich małych rowerkach.

Woda bardzo mokra

Pierwszy postój tuż po wjeździe do lasu. Paweł Matracki, który opracował trasę, mówi to uczestników: - Przejechaliśmy kawałek przez las, dalsza droga będzie podobna, może jeszcze gorsza. Jeśli ktoś chce zrezygnować, to teraz jest najlepszy moment.
Rowerzyści spoglądają na siebie, nie rezygnuje nikt. Nawet mała Iga pewnie stwierdza, że pokona trasę na swoim „Reksiu”. Po postoju jeszcze kawałek przez las i pierwsza niespodzianka – błotnista polana. Kilka osób wraca, by ominąć ten odcinek jezdnią. Są przed nami, bo na ścieżce tworzy się mały zator. Część uczestników prowadzi swoje bicykle, zwłaszcza ci, których rowery nie mają błotników. Jeszcze nie wiedzą, że najciekawsze dopiero przed nimi. Trzeba bowiem przekroczyć Pacynkę. Oczywiście w miejscu, gdzie nie ma mostku. Koncepcje są różne. Większość przeprowadza rower przez rzeczkę, skacząc jednocześnie po wystających kamieniach. Piotrek Furman, nasz fotoreporter, robi zdjęcia, licząc po cichu na to, że ktoś się przewróci. Nie przewrócił się nikt, ale kilka osób zamoczyło stopy. – Strasznie mokra ta woda – żartowała jedna z uczestniczek wycieczki. Niektórzy przerzucają rowery przez rzekę i sami przeskakują w miejscu, gdzie jest ona najwęższa. Najbardziej wytrwali po prostu przejeżdżają przez potok, głęboki na pół metra.

Skrót przez pomyłkę

Dojeżdżamy do miejsca, w którym rozdzielają się szlaki pieszy i rowerowy. Kilkunastu rowerzystów zamiast skręcić w lewo, jedzie prosto. Gonię ich, krzycząc: - Pomyliliście drogi! Wracajcie! Z 10 osób wraca, ale kilka - w tym nasza naczelna - jedzie prosto. Bez obaw - do celu wycieczki dojechali, ale dużo krótszą i mniej atrakcyjną trasą.
W tym samym czasie w rowerze jednej z harcerek zrywa się linka hamulcowa. Dzięki fachowej pomocy członków Bractwa Rowerowego po kilku minutach dziewczyna może jechać dalej. Młode harcerki uczestniczyły w wycieczce pod czujnym okiem swojej drużynowej Ligii Basińskiej, która na piknik zabrała również swoją mamę.
Teraz kolejna przeprawa przez rzekę. Mostek co prawda jest, ale to prowizorka. Dwie drewniane belki, szerokość około 40 centymetrów. Mała Iga nie boi się i przejeżdża. Za chwilę rozwidlenie dróg. Nasz redakcyjny prześmiewca Sebastian Równy układa strzałki z patyków, aby nie było więcej pomyłek.

Wielka niespodzianka

Podjeżdżamy pod górę. Jest ciężko. Niektórzy zsiadają i wprowadzają bicykle. – To chyba ta Wielka Góra – mówią. Teraz szybki zjazd, delikatny skręt na łuku drogi i zza zakrętu wyłania się właściwa Wielka Góra. – O, matko! – wzdychają nieliczni i od razu schodzą z rowerów. Prowadzą je na wzniesienie. Kilka osób zsiada, nie mogąc podjechać na bardzo piaszczystym odcinku. Gdy tylko zaczyna się żwir, wsiadają z powrotem i jadą. I znów szybki zjazd i duże prędkości. Zaraz potem krótki odpoczynek. W ruch idą bidony, butelki z wodą, termosy. Kilka osób je kanapki. – Zostawcie miejsce na kiełbaski – żartują inni.
Jeden z uczestników ma problemy z kołem. My jedziemy w prawo, on w lewo, aby dotrzeć do Jastrzębi. Stamtąd wróci czymś do miasta. – Ale za miesiąc pokonam całą trasę – krzyczy na pożegnanie.
W rowerze jednego z uczestników zepsuło się siodełko. Jednak to go nie zniechęca. – Daleko jeszcze? Bo jadę bez siodełka – mówi. – Ponad połowę już przejechaliśmy – odpowiadam. – Eee, to spokojnie dojadę – stwierdza z uśmiechem.

Kije w dłoń!

Teraz już prosta droga do Ośrodka Edukacji Ekologicznej i Integracji Europejskiej w Jedlni Letnisko. Tam leśnicy przygotowali ognisko. Niemal każdy po przyjeździe na miejsce łapie butelkę wody, kij i kiełbasę. Ognisko już płonie. Przy stołach zawierane są nowe znajomości. Wszyscy czekają na losowanie nagród. Pytają też, gdzie następna „Jazda z miasta!”.
- Bardzo fajna wycieczka – mówi Seweryn Maciejewski. – Spodobała mi się trasa. Niezbyt trudna, ale z kilkoma niespodziankami... Tu Seweryn przerywa, bo musi odebrać nagrodę – bidon. Małe rowerzystki Iga i Weronika, które na chwilę zamieniły się w sierotki, wylosowały akurat jego kupon. Miał szczęście. Nagród było dwadzieścia, kuponów 300.
Niektórzy pytają, czy mogą dostać dodatkową kiełbaskę. – Oczywiście – odpowiada Małgosia Matracka, grafik w tygodniku „7 Dni”. – Kiełbasy na pewno nam nie zabraknie. Małgosia nie pojechała z nami na rajd. Musiała przywieźć wszystkie potrzebne rzeczy do Jedlni. Mówi, że za miesiąc jedzie na pewno. Nikt z nas nie chce zrezygnować z wyprawy, kosztem przygotowania wszystkiego u jej celu. Chyba będziemy musieli zrobić losowanie.
Przed wyjazdem niektórzy pytali, czemu powrót jest we własnym zakresie. Na końcu już wiedzieli. Część uczestników pojechała bowiem jeszcze nad zalew do Siczek; część wróciła trasą, którą przyjechaliśmy. Inni wracali do Radomia wzdłuż torów kolejowych albo zielonym szlakiem pieszym. Ale byli i tacy, jak Paweł Matracki. – Jadę dalej – stwierdził.

Prawie wszyscy, którzy opuszczali ośrodek w Jedlni mówili. – Było super. Dziękujemy. Już szykujemy się na kolejną wyprawę. Do zobaczenia!

Następna wycieczka rowerowa pod nazwą „Jazda z miasta!” pod koniec czerwca. Już za tydzień opublikujemy opis trasy wraz z mapką i kupony zgłoszeniowe. A więc do zobaczenia!

Organizatorami cyklu wycieczek pod nazwą: „Jazda z miasta” są: Bezpłatny Tygodnik „7 dni”, Salon i hurtownia rowerów Rodex oraz Bractwo Rowerowe.

Za gościnność i przygotowanie ogniska dziękujemy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu.

Poczęstunek dla uczestników wycieczki ufundowali: Klub Strefa G2, Real, Elmas i delikatesy Szagar.

Nagrody ufundowała firma Rodex.

Żródło: Tygodnik 7 dni, Tomasz Dybalski





Książka 'Radom-Jerozolima. Pielgrzymka Bractwa Rowerowego' - już w sprzedaży >>>

Stojaki rowerowe



Znasz miejsce, gdzie warto postawić taki stojak?
Napisz do nas, pomożemy Ci przekonać dyrektora szkoły, banku czy właściciela kawiarni do zainwestowania w takie urządzenie.



Pomoc techniczna, cennik oraz zamówienia:
PPUH CHEMOREMONT sp. z o.o.
ul. Tokarska 3
26-600 Radom
tel. 606 393 718


CZY WIESZ ŻE ...

ŻADNA NOWA DROGA I ŻADEN NOWY PARKING NIGDY NIE UCZYNIŁY RUCHU BARDZIEJ PŁYNNYM.
czytaj więcej »





| bractwo | pisma | wyprawy bractwa | forum | turystyka | przyjazne miejsca | szprychy i linki | stojaki na rowery | kontakt |
| powrót do strony głównej | dodaj do ulubionych |