Rowerzyści zwracają uwagę na niebezpieczne miejsce na ul. Słowackiego. Chodzi o dylatację na wiadukcie.
Sprawa niebezpiecznego miejsca na wiadukcie na ul. Słowackiego była zgłaszana już kilka lat temu. Chodzi o dylatację, czyli szczelinę między elementami wiaduktu, która znajduje się na szczycie przeprawy. W związku z tym, że jeden element jest wyżej, a drugi niżej, wystarczy, że koło roweru wpadnie w szynę i o upadek nietrudno. Taki przypadek kilka lat temu zdarzył się panu Wiesławowi, którego nagranie opublikowało Bractwo Rowerowe.
W ostatnich dniach do naszej redakcji zgłosił się kolejny rowerzysta, który przewrócił się w tym miejscu. Dawid Puton, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu sugeruje, że rowerzyści w okolicy dylatacji powinni zejść z roweru, żeby przeprowadzić go przez pasy.
- Przede wszystkim pamiętajmy, że to nie jest ścieżka rowerowa, tylko chodnik z dopuszczeniem ruchu rowerowego. Faktycznie, rowerzyści mogą tamtędy się poruszać, ale na wysokości przejścia, w momencie, gdy mamy wjazd z łącznicy, muszą zejść z roweru i przeprowadzić go na drugą stronę. Zgodnie z przepisami - mówi Dawid Puton, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu.
Mimo to pracownicy Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu mają temat na uwadze i szukają rozwiązania.
- Pamiętajmy, że to jest dylatacja i ona musi pracować w taki sposób, żeby nic temu wiaduktowi się nie wydarzyło. Natomiast bierzemy pod uwagę różne rozwiązania. Może wydarzyć się tak, że niedługo pojawi się specjalna blacha, którą uda się przykryć tę dylatację. Czy będzie to rozwiązanie trwałe? Czas pokaże. Szukamy rozwiązania tego problemu - tłumaczy rzecznik.
Przypomnijmy, że podobny problem rowerzyści mają na ul. Mazowieckiego. Tam przeszkodą jest nieczynne torowisko, które w tym roku ma zostać zlikwidowane.
Źródło: Michał Kaczor, Co Za Dzien