W zeszłą sobotę w ośrodku Lasów Państwowych w Jedlni odbyło się Święto Polskiej Niezapominajki. Bractwo Rowerowe zwołało grupę kolarzy na wspólny wyjazd. Przed bramą lotniska na Sadkowie stawiło się około pięćdziesięciu osób. Żołnierze wyznaczeni do zamiatania placu uprzejmie poczekali, aż pojedziemy, by nas nie zakurzyć. Mocno zakurzyli nas później leśnicy, ale o tym niżej. Kanclerz Bractwa Sebastian Pawłowski poprowadził peleton drogami wzdłuż torów kolejowych. Trasa to nieco dłuższa, ale można na niej zażyć kontaktu z przyrodą – zamiast ryzykować życiem w spalinach i hałasie na szosie kozienickiej.
W Jedlni trafiliśmy na przemówienie jednego z organizatorów. Przemówienie to właściwe określenie: mówca posługiwał się wzniosłymi słowy – niczym niegdyś na pochodach pierwszomajowych, jak zauważył jeden z uczestników wycieczki. W mowie podkreślono między innymi, że możemy być dumni z polskich lasów. Oby tak było. Jechaliśmy przez Wrzosów, gdzie spora połać lasu została już zabudowana, i wcale nie wygląda na to, by ten proceder miał się ku końcowi. Co wzbudza obawę, że za kilkadziesiąt lat przedmiot naszej dumy może przestać istnieć.
Po krótkim wystąpieniu jednego z radomskich senatorów, głos zabrał przedstawiciel ambasady Królestwa Niderlandów. Niderlandczycy wsparli finansowo wytyczenie szlaku rowerowego, którego otwarcie miało być gwoździem programu Święta Niezapominajki. Dyplomata wyjaśnił, że w Niderlandach prawie nie ma lasów, za to rowerów jest więcej niż ludzi. I zapowiedział, że sam wróci do Jedlni z rowerem, by pojeździć po nowej ścieżce rowerowej.
Otwarcie szlaku – przez prowadzących obchody uparcie nazywanego ścieżką rowerową – nastąpiło poprzez przecięcie wstęgi ciosami eleganckich siekierek. Kilkudziesięciu rowerzystów ruszyło w las na jedenastokilometrową trasę. I dobrze, że Niderlandczyk tym razem roweru nie wziął...
Okazało się, że nie ma żadnej ścieżki rowerowej. Tu należy się wyjaśnienie techniczne. Umówmy się, że ścieżką rowerową będziemy nazywali drogę przystosowaną – w szczególności przez utwardzenie nawierzchni – do ruchu rowerów. Nasza trasa poprowadzona została zwykłymi leśnymi duktami. Nie jest to zatem ścieżka czy droga rowerowa, a jedynie rowerowy szlak turystyczny. Ale to tylko kwestia nazewnictwa – pozbawiona większego znaczenia. Szlaki rowerowe są jak najbardziej pożądane i chwała leśnikom za to, że podjęli się ich tworzenia.
A szlak rzeczywiście prowadzi piękną okolicą. Od ośrodka w Jedlni zmierza do Drogi Królewskiej, by przy niej odbić w stronę Wielkiej Góry, najwyższego wzniesienia w Puszczy Kozienickiej. Na Wielkiej Górze mija wielką przeciwpożarową wieżę strażniczą. Potem przechodzi przez wspaniałą łąkę nieopodal Kozłowa. Wspaniałą – bo wypełniającą dużą przestrzeń bez jakiejkolwiek zabudowy w polu widzenia, co jest już rzadkością na przedmieściach dużych polskich miast. Niedaleko na trasie jest ładne śródleśne jeziorko. W ciekawych miejscach postawiono eleganckie tablice z dokładnymi mapami i ze stosownymi objaśnieniami z zakresu ochrony przyrody i gospodarki leśnej. Sprawiono również drewniane zadaszenia z ławami, gdzie można zatrzymać się na dłuższy popas. Zatem od strony turystycznej szlak opracowany jest znakomicie.
Gorzej od strony rowerowej. Rower bowiem nie służy do jazdy po piachu. Wygląda na to, że leśnicy wyznaczyli przebieg trasy nie podjąwszy próby przejechania jej rowerem. Potwornie zakurzeni uczestnicy przejażdżki nie kryli rozczarowania. Trudno się nie zawieść, jeśli długie odcinki rzekomej ścieżki rowerowej trzeba pokonywać mozolnie pchając rower. Co prawda niektórzy nie dawali łatwo za wygraną i próbowali wziąć piachy z rozpędu; to jednak może skończyć się wywrotką – czego osobiście doświadczył niżej podpisany.
W nielicznych miejscach drogę wysypano żwirem. Zawsze to lepsze niż piach, jednak nadal nie jest to rozwiązanie zadowalające. Po kamieniach też nie jeździ się zbyt dobrze. Tym bardziej, że kamienie miewają ostre krawędzie, a opony i dętki są z gumy. Żwir miał, zdaje się, zniwelować nierówności, co też nie udało się do końca. Nieopatrzne zajęcie się rozmową na takim odcinku specjalnym mogło przynieść podobny skutek jak szarża po piachu. To też osobiste doświadczenie...
A jednak dojechaliśmy. Na miejscu – coś w rodzaju ludowego festynu. Pierwsze stragany trochę psuły leśny nastrój: pod plastikowymi daszkami mnóstwo kiczowatych przedmiotów nie określonego bliżej przeznaczenia. Dalej – zupełnie inaczej. Były wyroby rękodzieła – rzeźby świątków, wiklinowe kosze. Kowal kuł swoje na miejscu. Dla pragnących słodyczy – do skosztowania i kupienia tomiki wierszy i prawdziwy pszczeli miód z podradomskich pasiek. Była też loteria na rzecz radomskiego hospicjum. Każdy los wygrywał – za jedyne pięć złotych naprawdę wartościowe fanty.
Ale najważniejsze były wystawy i inne atrakcje przygotowane przez leśników. Dzieci mogły wziąć udział w warsztatach artystycznych albo zająć się rozpoznawaniem roślin i zwierząt – oczywiście pod okiem fachowców. Dużą atrakcją okazały się foremki, które odciśnięte w piasku dawały wizerunki zwierzątek. Swoje walory przyrodnicze i turystyczne przedstawiały nadleśnictwa podległe Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. A radomska dyrekcja obejmuje całe międzyrzecze Wisły i Pilicy – historyczny region radomski wraz z obecnym województwem świętokrzyskim.
Święto Polskiej Niezapominajki ma być odpowiedzią na upowszechniające się ludowe zabawy obcego pochodzenia – w rodzaju Walentynek zamiast Nocy Świętojańskiej czy obnoszenia wydrążonej dyni na staropolskie Dziady. Częstowano zatem polskim, tradycyjnym jadłem. Niestety grochówkę podano w zupełnie nietradycyjnych plastikowych naczyniach – jednorazowych, co trudno pogodzić z szumnie głoszonymi postulatami ochrony ojczystego środowiska przyrodniczego. Obchodom towarzyszyły występy kapel ludowych i młodzieżowych zespołów muzycznych. Pomysł całkiem dobry, tylko znowu – po co tak głośno, skoro jesteśmy w lesie?
Ogólnie jednak impreza była udana. Ściągnęła do Jedlni setki osób. Było dużo atrakcji – dla ducha i dla ciała, dla starszych i młodszych. A Bractwo Rowerowe nadal gorąco popiera działania leśników w celu upowszechnienia turystyki rowerowej. W przyszłym roku na Święto Niezapominajki chętnie przyprowadzimy jeszcze większy peleton. Mamy nadzieję, że do tego czasu przebieg i stan techniczny szlaku zostanie dopracowany – by można było bez wstydu nazwać go rowerowym. I zaprosić na przejażdżkę gości z Niderlandów...
Znasz miejsce, gdzie warto postawić taki stojak?
Napisz do nas, pomożemy Ci przekonać dyrektora szkoły, banku czy właściciela kawiarni do zainwestowania w takie urządzenie:
Sprawy techniczne, cennik oraz zamówienia:
PPUH CHEMOREMONT sp. z o.o
ul. Tokarska 3
26-600 Radom
tel. 0 693 561 179